22 stycznia 1863 r. polski podziemny Tymczasowy Rząd Narodowy ogłosił Manifest rozpoczynający wymierzone przeciwko rosyjskiemu zaborcy powstanie. Działania zbrojne objęły teren Królestwa Polskiego, Litwy, Białorusi i części Ukrainy. Na terenie obecnego powiatu legionowskiego powstanie styczniowe również zostawiło swój ślad. Jeszcze przed jego oficjalnym ogłoszeniem, w Karolinie koło Serocka zgromadziło się ok. 200 ochotników do walki z zaborcą. Inni grupowali się również w lasach wokół Jabłonny i Nieporętu.
O ile poprzedni zryw – powstanie listopadowe 1831 r. – miał charakter wojny otwartej, o tyle powstanie styczniowe było walką typowo partyzancką. Polskie siły zbrojne stanowiły setki oddziałów, które - w zależności od sytuacji militarnej - łączyły się, niekiedy rozwiązywały, aby po niezbędnym odpoczynku ponownie formować się do kolejnych bitew i potyczek. W latach 1863-64 stoczyliśmy ich ponad 1200. Wzięło w nich udział ponad 150 tysięcy Polaków. Te liczby świadczą o skali buntu i stawiają powstanie styczniowe wśród największych zrywów narodowowyzwoleńczych w skali Europy.
Mimo teoretycznych szans powstanie styczniowe nie miało perspektyw powodzenia. Dysproporcja sił, szczególnie w wyszkoleniu i uzbrojeniu, była przygniatająca na korzyść Rosji. Jest wiele dowodów, że carska armia świadomie prowadziła działania tak, aby przedłużyć powstanie styczniowe jednocześnie całkowicie je kontrolując. Dzięki tej wojnie oficerowie mogli awansować znacznie szybciej, niż w czasie pokoju. Zawierucha sprzyjała też bezkarnym morderstwom, grabieżom i gwałtom. Szczególnym okrucieństwem wykazały się oddziały kozackie.
Historycy oceniają, że za datę upadku powstania styczniowego należy uznać 1864 r., choć ostatni dowódca oddziału, ksiądz Stanisław Brzóska, został uwięziony i zabity w połowie 1865 r. W wyniku tego zrywu śmierć poniosło ponad 10 tysięcy uczestników. Liczba ta nie uwzględnia ofiar wśród ludności cywilnej – np. na Litwie Rosjanie stracili kilkaset osób. Ci, którzy ocalili życie, a byli podejrzani o jakikolwiek udział w powstaniu, byli zsyłani na Syberię. W ten sposób Rosjanie wysiedlili ponad 20 tysięcy Polaków. Duża część z nich już nigdy do ojczyzny nie wróciła. W zemście za poparcie powstania represje dotknęły również ziemiaństwo i Kościół katolicki. Carska administracja skonfiskowała setki majątków prywatnych, a część klasztorów zlikwidowała. W przestrzeni politycznej zaborca zniósł autonomię Królestwa Polskiego. Po powstaniu styczniowym wszystkie urzędy przejęła administracja rosyjska. Również w szkołach język polski zastąpiono wykładowym rosyjskim.
Na terenie obecnego powiatu legionowskiego powstanie styczniowe również zostawiło swój ślad. Jeszcze przed jego oficjalnym ogłoszeniem, w Karolinie koło Serocka zgromadziło się ok. 200 ochotników do walki z zaborcą. Inni grupowali się również w lasach wokół Jabłonny i Nieporętu. Sformowane tu odziały poszły w kierunku Nasielska, po czym wzięły udział w nieudanym ataku na Płońsk.
Już po ogłoszeniu powstania w lasach leżących na terenie obecnego powiatu legionowskiego działała duża grupa Józefa Jankowskiego – jednego z najsławniejszych „styczniowych” dowódców. Na początku liczyła ok. 100 żołnierzy – prawdopodobnie rekrutujących się z okolicznych miejscowości – potem, po zasileniu mieszkańcami Warszawy, rozrosła się do 200 ochotników. Oddział ten 16 lutego 1863 r., pod Nieporętem stoczył bitwę z kozacką sotnią. Polacy stracili 4 poległych i 2 rannych. Rosjanie zostawili na placu boju 8 zabitych. Źródła wspominają również o innej, mniejszej potyczce, która miała miejsce 25 czerwca 1863 r., pod Zegrzem. Tego dnia dowodzony przez Józefa Sołowieja oddział jazdy rozbił kozacki patrol.
Znany jest nam także przekaz świadczący, że konsekwencje powstania dotykały ludność cywilną. W raporcie skierowanym do naczelnika Warszawy urzędnik donosi o napadzie, jakiego dokonali 10 stycznia 1864 r. kozacy na uczestniczących w Mszy św. mieszkańców Nieporętu. Najbardziej ucierpiał organista skatowany nahajkami niemal na śmierć.
Areną tragicznych wydarzeń z 21 stycznia 1864 r. były Zagroby (dzisiaj Zegrze Południowe). To tutaj kozacy schwytali znanego z bitwy pod Nieporętem Józefa Jankowskiego. Przetransportowany do warszawskiej Cytadeli, osądzony i tam stracony 12 lutego 1864 r. jeden z najwybitniejszych dowódców powstania styczniowego nie zgodził się na współpracę proponowaną przez carskiego zaborcę.
Tragiczną i niejednoznaczną kartą powstania styczniowego była działalność tzw. żandarmerii narodowej – formacji powołanej przez Rząd Narodowy i Trybunał Rewolucyjny. Jej zadaniem było stosowanie terroru wobec wrogów powstania, również politycznych. Ostrze tej formacji było więc skierowane głównie w Polaków z różnych względów nie popierających styczniowego zrywu. Źródła wspominają o oddziałach żandarmerii narodowej działających w okolicach Wieliszewa. Patrole tej formacji siały postrach nie mniejszy, niż chmary kozackie. Przekazy ustne mówią o mogile powstańczej istniejącej w okresie przedwojennym w okolicy cmentarza na Kwietniówce. Jej ślady zatarł czas, ale wiele wskazuje, że spoczywają w niej ciała rozstrzelanych przez Rosjan przyłapanych na „gorącym uczynku” polskich żołnierzy nie bez kozery nazywanych przez zaborcę „żandarmami wieszającymi”.
Oprócz wydarzeń, które miały miejsce na terenie dzisiejszego powiatu legionowskiego warto wspomnieć o kilkudziesięciu uczestnikach walk, którzy – pochodząc z naszych ziem – służbę realizowali daleko od swoich domów.
Na zdjęciu 88-letni Władysław Żemralski, urodzony w Górze, jako młodzieniec walczył w oddziale Józefa Jankowskiego, przeżył powstanie, w okresie międzywojennym miał zaszczytny status weterana.