23 lipca 2008
Plażowanie w rytmie rock & reagge
Ostatni weekend na plaży gminnej w Wieliszewie upłynął pod znakiem muzycznej uczty w rytmach rockowych i reagge.

 

Foto
Występ grupy Sorry Boys
fot. Mariusz Kraszewski i Piotr Sypniewski
Za nami kolejna odsłona plażowego grania w Wieliszewie. Tym razem w ramach "Summer Reggae Rock" w dniach 18 i 19 lipca nad brzegami Jeziora Zegrzyńskiego rozbrzmiało pozytywne reggae i ska, a także energetyczny rock'n'roll we wszelkich odmianach. Dopisała pogoda, dopisały muzyczne gwiazdy - znakomite koncerty Etny Kontrabande i Tiltu.

Zabrakło jednak tego co w przypadku festiwali najważniejsze - odpowiednio licznej publiczności. A szkoda, bo potężnego nagłośnienia i okazałej sceny, klimatu i mnogości nie tylko muzycznych atrakcji mogłyby pozazdrościć Wieliszewowi znacznie większe i uznane już festiwale.

Przewidziany jako "dzień reggae" piątek otworzyli Soul Operators. Ten popularny stołeczny sound system łączy muzykę jamajską i funkową puszczaną z winyli (Don Himol) z wokalem duetu Earl Jacob / Tetris. Tym razem jednak warszawskiego rapera zastąpiła Ania z Club 70', a wśród mixowanych "kawałków" pojawiły się m.in standardy Dżemu, wzbogacając kompozycje trio o kolejny muzyczny gatunek. 

Foto
Grupa Lars rozgrzała uczestników imprezy
fot. Mariusz Kraszewski i Piotr Sypniewski
Przy niemal pustej plaży - zaledwie garstka publiki okupującej wał - rozpoczął swój koncert gdyński Lars, mający na koncie występy m.in na Heineken Music Open’er Festival i Ostróda Reggae Festiwal. Niebanalne teksty i reaggerockowe rytmy ściągnęły pod scenę niewielką acz żywiołowo reagującą publiczność. To co Lars zapoczątkował - Etna pomnożyła razy kilka. Uznany już na reggowych scenach całego kraju skład dał świetny, korzenny i niezwykle żywiołowy koncert. Kolejny po płockim Reggaealandzie przed tygodniem a na tydzień przed wyjazdem do Gorzowa na Reggae nad Wartą - Malborczanie są tego roku rozrywani. Piątkowym rodzynkiem był koncert kultowej już formacji Bielizna z charyzmatycznym Jarkiem Janiszewskim. Absurdalne teksty i specyficzne poczucie humoru bieliźnianych kompozycji nieustannie bawią, ale i dają do myślenia, tym bardziej okraszone trójmiejskim niezależnym rockowym graniem. Pierwszy dzień letniego festiwalu na plaży zakończył pokaz tańca z pochodniami w rytm afrykańskich bębnów.

Foto
Występ "wulkanicznej" formacji Etna
fot. Grzegorz Biernat
Festiwalowa sobota zaczęła się od burzy, która część plażowiczów wygoniła do domów, pozostałych zaś przeniosła do namiotu, gdzie odbywały się właśnie warsztaty bębniarskie. Drugi dzień festiwalu otworzył koncert Sorry Boys - ta dość młoda, obiecująca stołeczna kapela z Legionowianinem w szeregach znana jest słuchaczom radiowej Trójki z programu Piotra Kaczkowskiego Minimax, gdzie walczy o udział w Off Festival. Niezależne granie z przypominającą dokonania U2 gitarową ścianą dźwięku i delikatnym kobiecym wokalem to z pewnością coś świeżego i interesujacego. Granie do pustej i mokrej plaży, nawet przy dwóch tęczach nad sceną, nie należy już jednak do przyjemności nawet dla młodych kapel. Tym większe zdziwienie ogarnia nawet niewyrobionego muzycznie obserwatora widzącego zaledwie kilkanaście osób na koncercie jakże popularnego w latach 90. Big Day, których "Dzień gorącego lata" ale również kilka innych przebojów nie opuszcza radiowych anten od wielu lat i których występ był ukłonem organizatorów w kierunku szerszej publiki. Nie pomogła ani charyzma ani zachęty i groźby kierowane do publiczności z przymrużeniem oka przez prowadzącego Festiwal Roberta Szymańskiego - garstka widzów wolała wysłuchać koncertu stojąc na wale, w irracjonalnym strachu przed piaskiem pod, a może w butach. Jak na profesjonalistów przystało - nie zważając na opustoszałą plaże, Olsztynianie zagrali solidny rock'n'rollowy koncert w zachodzącym nad Zalewem słońcu. Kiedy na scenie pojawiła się jedna z ikon polskiego punk rocka i nie tylko - Tomek Lipiński i jego reaktywowany Tilt - na plaży było już kilkaset osób, drugie tyle obserwowało znakomity koncert z wału. Prawie półtoragodzinny występ z materiałem zarówno z ostatniej płyty ale przede wszystkim przebojami z lat 80. i 90. musiał usatysfakcjonować każdego. Tym bardziej, że na dobranoc czekały na wszystkich żoliborskie Komety - zespół zawsze i wszędzie mający swoją wierną publikę. Dokładnie o północy nad Jezioro Zegrzyńskie popłynęły takty "Bezsennych nocy" Lesława, kończąc dwudniowy Festiwal w Wieliszewie.

Foto
Płomienny show to kolejny element niezapomnianego klimatu plażowej imprezy
fot. Sylwia Jędra
Pomimo braku tłumów pod sceną, na plaży panował niepowtarzalny klimat wakacyjnej sielanki. Nie zabrakło atrakcji dla najmłodszych (bezpłatnych) - pneumatyczne zamki, wyspy tropikalne, basen pełen piłeczek i dmuchane zjeżdżalnie okupywane były nie tylko przez tych poniżej metra czterdziestu. Życie towarzyskie toczyło się w pachnącym grillem i płynącym złotem namiocie Żywca, dowodzonym przez El Komendante. Tu także zlokalizowano sobotnie warsztaty bębniarskie i perkusyjne, cieszące się nadzwyczajnym zainteresowaniem przemoczonych burzą plażowiczów. Uroku całości dodawał kameralnie oświetlony pomost, z którego cześć publiki obserwowała koncerty. Na przygotowanym przez organizatorów polu namiotowym pojawili się goście z sąsiedniego Legionowa, Nowego Dworu Maz. czy Warszawy, ale również fani reggae i rocka z Ostrowi Maz. czy odległego Wrocławia, w sumie skromne dziesięć namiotów. Za rok czekamy na sto, co najmniej. Głupio zakładać inaczej, skoro wśród pierwszych pofestiwalowych opinii pojawiła się taka: - Dla mnie lepiej niż na openerze. - I za darmo - dodajemy.

tekst: Ernest Mozol, UG Wieliszew